Razem grać w Barcelonie nie mogli, bo gdy jeden świecił, drugi bladł. Dlatego szukając słabszego ogniwa, padło na Zlatana Ibrahimovicia. Szweda pożegnano bez żalu, bo Leo Messi na Camp Nou jest nietykalny. Wieczorem "Ibra" kolejny raz spróbuje udowodnić, że oddano go zbyt pochopnie, a sam nie jest gorszy od geniusza z Katalonii.

Więcej...