Sprawa Megaupload wzbudza kontrowersje, a Kim Dotcom wykorzystuje cały ten szum - zapowiada uruchomienie nowego Megaupload i ujawnienie prawdy o działaniach władz na swojej stronie. Czy to się władzom podoba czy nie, zrobiły one Dotcomowi świetną reklamę.

Minęło ponad pół roku od zamknięcia Megaupload i zatrzymania założyciela serwisu Kima Dotcoma. Mimo to proces przeciwko Dotcomowi jeszcze nie ruszył. Bilans całej sprawy jest szczególnie niekorzystny dla władz USA i Nowej Zelandii.

Okazało się, że nakaz przeszukania posiadłości Dotcoma był wydany niezgodnie z prawem.
FBI zgadzała się w czasie postępowania na niszczenie dowodów.
Nie ma pewności, czy przeciwko Megaupload w ogóle można prowadzić postępowanie w USA (władze mówią o szerokiej interpretacji prawa).
Ujawniono nagranie z nalotu na posiadłość Dotcoma, które potwierdza nadgorliwość policji.
Jakby tego było mało, Kim Dotcom już w ubiegłym miesiącu zapowiedział uruchomienie nowego Megaupload. Teoretycznie nie powinno być to łatwe, bo jego pieniądze zostały zamrożone. Dotcom nie wydaje się jednak załamany.

Wczoraj, w serii ogłoszeń na Twitterze założyciel Megaupload potwierdził, że serwis nie tylko powróci, ale będzie też szybszy i bezpieczniejszy.

- Szykujcie się deweloperzy? API Mega dostarczy niezwykłych mocy (...) Nowe Mega będzie oferować szyfrowanie jednym przyciskiem, WSZYSTKICH twoich transferów danych, łatwe do użycia, bez opłat, TOTALNA PRYWATNOŚĆ (...) Budujemy solidną sieć globalną, wszyscy hosterzy spoza USA będą mogli połączyć serwery & przepustowość (...) Deweloperzy menedżerów plików, narzędzi e-mail i fax, VoIP i wideo, proszę majlujcie na [email protected] dla szybkiego dostępu do API - wyjaśniał Dotcom w różnych wpisach.

To wszystko sugeruje, że nowe Megaupload faktycznie może być usługą wysokiej jakości. Możliwe też, że Kim Dotcom planował uruchomienie czegoś takiego już wcześniej, ale teraz ma on jeden niezwykły środek promocji - władze USA i Nowej Zelandii zrobiły z niego gwiazdę.

Co nowego na Kim.com?
Ponadto trzy godziny temu na Twitterze Kim Dotcom zapowiedział ujawnienie prawdy o postępowaniu ws. Megaupload. Informacje mają się znaleźć na stronie Kim.com. Sam wygląd strony sugeruje, że Dotcom lansuje się jako bojownik wolności występujący przeciwko rządowi USA.


Trudno nie odnieść wrażenia, że organizacja MPAA zabiegająca o zamknięcie Megaupload nie chciała takich efektów.

To oczywiste, że proces przeciwko Megaupload nie miał zniszczyć piractwa. Cyberlockery stanowią marginalną część zjawiska wymieniania się plikami (RIAA to wie). Przemysłówi praw autorskich zależało jednak na tym, aby pokazać ludziom Dotcoma w kajdankach i dodać "patrzcie, tak kończą ludzie, którzy nie poddają się naszej woli".

Stało się inaczej. Nazwisko Kima Dotcoma nigdy nie było tak znane jak dziś. Megaupload nigdy nie było tak znaną marką. Nawet jeśli ktoś inny otworzy serwis wymiany plików a Dotcom się pod nim podpiszę, będzie to niekwestionowany hit. Można to uznać za szczególny przypadek tzw. efektu Streisand. Coś, co miało być zniszczone stało się niezwykle popularne. Dotcom wie, jak ten show wykorzystać dla siebie i może być wdzięczny policji, że dołożyła trochę ze swojego budżetu, aby zrobić ciekawe przedstawienie.

Na stronie Dotcoma jest jeszcze teledysk, który poniżej zamieszczamy. Muzyka jest mało buntownicza, wręcz dyskotekowa, ale w jakiś sposób pasuje do tej sytuacji.