[align=center]Koniec roku zbliża się wielkimi krokami. Tym samym pragniemy zainaugurować na łamach naszego serwisu serię rankingów podsumowujących. Na pierwszy ogień idzie kino fantastyki naukowej. To był rok obfitujący w fabuły z tego nurtu. Dlatego całkiem bez trudu znaleźliśmy aż 10 wartościowych pozycji. Nie wszystkie z poniżej wymienionych filmów, to wielkie widowiska. Przemieszaliśmy ze sobą blockbustery i małe produkcje, bo uważamy, że w kinie sci-fi nadal najważniejsza jest fabuła, a nie efekty wizualne. Dlatego skromna "Strefa X" może konkurować z bombastycznym "Transformers 3", a cichy i pozbawiony komputerowej grafiki "Contagion" z "Genezą Planety Małp". Oto nasza dziesiątka:
10. Coś The Thing
Matthijs van Heijningen powraca do starego tematu, kręcąc prequel "Coś" - kultowego horroru Johna Carpentera. Przedstawia w nim wydarzenia poprzedzające krwawą historię, wyjaśniając kosmiczną zagadkę. Pomimo pewnej wtórności wobec oryginału, jest to z pewnością jeden z lepszych straszaków tego roku. Zaczyna się niezwykle klimatycznie. Trwająca pół godziny ekspozycja to reżyserski i operatorski majstersztyk. Potem jest nieco gorzej, ale i tak nikt nie wychodzi z sali. A to już spory sukces.
9. Transformers 3 (Transformers: The Dark of the Moon)
Wprawdzie krytycy (w tym nasz recenzent) nie pozostawili na tym filmie suchej nitki, nie sposób było go pominąć w naszym rankingu. Na poziomie historii może bawić, ale jako widowisko broni się znakomicie. Na tego typu seanse nie chodzi się zresztą dla scenariusza, czy aktorstwa, a dla przeżyć wzrokowych. Duży ekran kocha autoboty i decepticony! Są tu sceny miejskiej destrukcji, które dosłownie zapierają dech. To dla takich filmów wymyślono realD 3D i IMAX 3D. Najogólniej mówiąc: "T3" Michaela Baya, to pokaz sumarycznych możliwości współczesnej techniki filmowej i prawdziwa audiowizualna orgia.
8. Contagion- epidemia strachu (Contagion)
Choć podobna pandemia nigdy dotąd nie wybuchła, jej widmo wciąż zdaje się czaić tuż za rogiem. Stąd jest to w pewnym sensie najmniej fiction, a najbardziej science ze wszystkich tegorocznych fabuł sci-fi. Bo choć opisany tu schemat rozprzestrzeniania się choroby jest póki co nieznany ludzkości, to jednak teoretycznie możliwy do zaistnienia. Filmowy wirus położyłby kres naszemu światu, bo zwyczajnie nie zdążylibyśmy go zatrzymać. I to właśnie w owym scenariuszu przeraża najbardziej. Mozaikowa narracja, pełna świetnych kreacji, ale i ponura w swej wymowie opowieść Stevena Soderbergha działa na wyobraźnię. Szczególnie w okresie zachorowań na grypę.
7. Kod nieśmiertelności (Source Code)
Ten dość kameralny film z bardzo mocna kreacją Jake'a Gyllenhaala zaskoczył nas zakręconą, ale trzymającą się kupy intrygą fabularną. Z jednej strony mamy tu szereg klasycznych motywów rodem z kina sf. Z drugiej typowe elementy hichcockowskiego thrillera - akcja rozgrywa się w pędzącym pociągu, do którego bohater powraca raz za razem na 8 minut przed jego eksplozją. Największą tajemnicą dla kapitana Coltera Stevensa pozostaje jednak nie sprawca wybuchu, ale jego własny status - weterana zawieszonego między życiem i śmiercią.
6. Jestem Bogiem (Limitless)
Ktoś może protestować przeciwko wrzucaniu tego filmu do kategorii sci-fi. Prawda jest jednak taka, że wymyślony przez twórców narkotyk, to jak na razie, czysta naukowa fikcja. Bohater zażywa go, by bez trudu osiągać wszystkie stawiane sobie cele - tworzyć genialne powieści, błyskawicznie uczyć języków, czy pomnażać swój kapitał na giełdzie. Gdyby ów specyfik istniał, pewnie zmieniłby on ludzkość bardziej niż media społecznościowe, badanie DNA czy wirtualna rzeczywistość razem wzięte. Interesująca intryga i świetna rola Bradleya Coopera, który udowodnił, że odurzać można się z bardzo różnym skutkiem.
5. Strefa X (Monsters)
W przypadku tego filmu najbardziej imponujące są kulisy jego produkcji. Otóż ów niepozbawiony rozmachu film sci-fi z potworami wyszedł spod ręki brytyjskiego filmowca-amatora, Garetha Edwardsa, który zrobił go praktycznie sam. Wyreżyserował, napisał scenariusz, sfilmował, a potem dołożył efekty specjalne z komputera, tworząc produkt, który nadawał się do szerokiej dystrybucji i zyskał wielokrotnie więcej niż kosztował. Nic dziwnego, że w Hollywood natychmiast powierzono Edwardsowi reżyserię nowej "Godzilli".
4. X-Men: Pierwsza klasa (X-Men: First Class)
Początki epickiej sagi "X-Men", kiedy to bohaterowie dopiero odkrywają swoje moce. Wpisanie fantastycznej opowieści w kontekst historii XX wieku było strzałem w dziesiątkę, bo motywacje superbohaterów zyskały "ludzki" wymiar", a komiksowa fabuła - tempo thrillera szpiegowskiego ze spiskową interpretacją dziejów. McAvoy i Fassbender stworzyli tu doskonałe kreacje, a Matthew Vaughn udowodnił, że ma niebanalną wyobraźnię i świetnie czuje komiksową- fantastyczną estetykę.
3. Super 8
Choć jest to nowa produkcja, ogląda się ją jak film z lat 70. J.J. Abrams składa w niej bowiem hołd starym filmom familijnym Stevena Spielberga. A my naprawdę podróżujemy dzięki niej do czasów swego dzieciństwa, kiedy wyjście do kina było wielką przygodą. Bohaterami są tu nastoletni chłopcy, którzy przy pomocy kultowej dziś kamery super 8 próbują robić kino. Przypadkiem w ich miasteczku rozbije się wojskowy transport z istotą pozaziemską na pokładzie. I nie będzie to przyjaźnie nastawiony E.T. Świetne kreacje młodych aktorów i zdjęcia w stylu retro, tworzą niezwykły klimat tego filmu.
2. Geneza Planety Małp (Rise of the Planet of the Apes)
Siódma odsłona kultowej serii, a właściwie jej prequel. Historia przyjaźni między naukowcem i przedmiotem jego eksperymentów ma momenty wyciskające łzy i sceny prawdziwie mrożącej krew w żyłach akcji. Słowem familijna rozrywka pełną gębą. Ale także spektakularne wykorzystanie najnowszej techniki. Zastosowane tu motion capture sprawia, że "Genezę planety małp" ogląda się chwilami jak połączenie science-fiction i filmu przyrodniczego na Animal Planet. No i jest tu kolejna komputerowa rola Andy'ego Serkisa, który zapracował już chyba swoimi występami na Oscara.
1 Inwazja: bitwa o Los Angeles (World Invasion. Battle Los Angeles)
Zapowiedziane przez marny plagiat pt "Skyline" widowiskowe połączenie kina sci-fi i filmu wojennego w sugestywny sposób opisuje sytuację najazdu kosmitów na Ziemię. Akcję śledzimy z punktu widzenia grupki marines, którym dowodzi bezkompromisowy sierżant (Aaron Eckhart). W tej nierównej walce każdy musi postępować według własnego kodeksu. Fantastyczna sceneria zburzonego L.A., poczucie zagrożenia i ciekawie wykreowane postacie Obcych, to elementy, które szczególnie zapadły nam w pamięć.
[/align]