Z punktu widzenia ewolucji orgazm nie jest nam potrzebny, ponieważ nie służy do zachowania gatunku. Jeszcze sto lat temu uważano nawet, że kobiety nie są do niego zdolne. Potem wmawiano nam, że istnieją orgazmy lepsze (osiągane dzięki stymulacji pochwy) i gorsze (łechtaczkowe). Teraz wiadomo, że kobiece ciało najlepiej reaguje na zróżnicowane bodźce.


Na relaks i sen
Seksualne spełnienie jest niczym zastrzyk z mieszanki hormonów: endorfin, oksytocyny i dopaminy. Endorfiny, zwane hormonami szczęścia, poprawiają samopoczucie, niwelują ból. Ich działanie znają osoby uprawiające sport – po wysiłku fizycznym czują się tak, jakby mogły góry przenosić.
Dopamina to ten sam hormon, który wywołuje euforię u osób uzależnionych od kokainy lub u smakosza, który zje coś pysznego. Oksytocyna, nazywana hormonem miłości, odpowiedzialna jest za nawiązywanie więzi pomiędzy partnerami. Ale nie tylko: oksytocyna sprawia, że czujemy się odprężeni.
Ciało migdałowate, część mózgu odpowiedzialna za uczucia niepokoju i strachu, u szczytujących osób nie wykazuje niemal żadnej aktywności. 39 proc. kobiet pytanych przez seksuolog Carol Ellison, dlaczego się masturbuje, przyznało, że robi to dla relaksu. Co trzecia z nich twierdziła, że przeżywanie rozkoszy – samej czy z partnerem – to najlepszy sposób na bezsenność.
Czym zatem jest orgazm? Biologicznie to reakcja układu nerwowego, który odpowiada za odruchy takie jak oddychanie czy trawienie. Charakteryzuje się spazmami mięśni w rejonie miednicy i skurczami pochwy. Towarzyszy im przyspieszone bicie serca, ekstaza i następująca tuż po nim ulga.
U mężczyzn dochodzi do wytrysku nasienia, czyli ejakulacji. Orgazm najłatwiej osiągnąć dzięki pobudzaniu stref erogennych, przede wszystkim genitaliów. Definicją nie należy się przejmować, bo opracowano ich do tej pory aż 26! Znane są przypadki, kiedy ludzie sparaliżowani od pasa w dół rozwijali sfery erogenne na ramionach lub szyi. Albo jak bohater filmu „Nietykalni”, czynią wrażliwymi erotycznie uszy.
Większości kobiet do osiągnięcia orgazmu potrzeba czegoś więcej niż stymulacji. To tłumaczyłoby, dlaczego wiele z nas nie przepada za przygodnym seksem. Rzadziej osiągamy rozkosz z przypadkowym partnerem, bo nie czujemy się przy nim wystarczająco bezpiecznie i komfortowo.
Na młodość
Brytyjski psycholog kliniczny, dr David Weeks, twierdzi, że częste szczytowanie przedłuża młodość, a nawet życie. W grupie badanych przez niego 50-latków ci, którzy współżyli minimum dwa razy w tygodniu, wyglądali znacznie młodziej od swoich mniej aktywnych seksualnie rówieśników. To dotyczyło nawet mężczyzn, którzy mieli problem z przedwczesnym wytryskiem. Na szczęście dziś taką przypadłość można skutecznie wyleczyć.
Osoby, które często się kochają, dwukrotnie rzadziej umierają też na skutek choroby wieńcowej. Bo miłosne igraszki są również znakomitym sposobem na utrzymanie dobrej kondycji fizycznej. Zakładając więc, że poświęcamy na nie dłużej niż 10 minut dziennie, mamy okazję przetestować giętkość kończyn, sprawność mięśni, zażyć trochę ruchu i polepszyć krążenie.
To ostatnie zbawiennie wpływa na nasz mózg, który dzięki temu jest lepiej dotleniony. Odkryto również, że panie uprawiające seks bez prezerwatywy rzadziej zapadają na depresję niż te, które powstrzymują się od współżycia lub używają jako zabezpieczenia kondomów.
Istnieje hipoteza, że erotyczna satysfakcja zwalcza infekcje. We krwi ochotników, zaraz po orgazmie, do którego badani doprowadzili się masturbacją, wykryto więcej leukocytów – białych ciałek krwi, które niszczą wirusy i bakterie. Wprawdzie to przypuszczenie wymaga dalszych badań, ale czy już sama wizja, że orgazm jest lekiem na przeziębienie, nie wydaje się kusząca...?
Opinia eksperta: Ewa Krawczyńska psycholog, seksuolog z Poradni Evater
Tylko niewielki procent kobiet nie jest w stanie przeżywać orgazmu z powodów fizjologicznych. W większości przypadków przyczyną jego braku jest nieznajomość własnych reakcji, zbyt krótka lub nieodpowiednia gra wstępna.
Kłopoty mogą też wynikać z relacji z partnerem, która nie uwzględnia wzajemnych potrzeb. Nie należy wpadać w panikę, gdy orgazm przychodzi nam z trudnością albo w ogóle go nie przeżywamy. Jeśli nadal czerpiemy radość z obcowania z ukochanym, nie sądźmy, że brak „finału” czyni nasze współżycie mniej wartościowym.
Kochając się, skupiajmy się na odczuwaniu bliskości i dotyku. Postarajmy się nie myśleć zadaniowo, nie koncentrować się na tym, że musimy osiągnąć orgazm. On czasem może pojawić się niespodziewanie, kiedy już odpuścimy.
Doradzam też wizytę u specjalisty, ponieważ niezdolność do szczytowania może wynikać m.in. z takich przyczyn jak zaburzona gospodarka hormonalna lub źle dobrane leki.