Składniki:
1/2 szklanki mleka odtłuszczonego
1 opakowanie jogurtu bałkańskiego/greckiego light
2 łyżeczki żelatyny
1 laska wanilii
2-3 łyżeczki stewii lub innego naturalnego słodzika
1/2 szklanki malin
2 łyżeczki syropu malinowego
szczypta chilli w proszku
Przygotowanie:
Na samym początku w małym rondelku podgrzewamy mleko z dwiema łyżeczkami żelatyny, aż ta zupełnie się rozpuści. W tym samym czasie kroimy wzdłuż laskę wanilii i wydłubujemy z niej drobne pesteczki. Wrzucamy do rondelka, razem z laską. Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do ostudzenia.
Gdy mleko z wanilią i żelatyną trochę ostygnie, dodajemy jogurt. Do mieszanki dorzucamy dowolną ilość naturalnego słodzika - ja wybieram ten na bazie stewii, rośliny kilkadziesiąt razy słodszej niż cukier, ale świetnie sprawdzi się chociażby popularna Splenda. Uwaga, panna cotta nie powinna być zbyt słodka!
Jeśli pyszna, waniliowa masa ma pomóc nam w zwiększeniu naszej masy, mięśniowej, można śmiało dorzucić miarkę izolatu białka serwatkowego, najlepiej o smaku waniliowym. Nie jest to oczywiście konieczne, nie wpłynie też znacząco na smak.
Uzyskaną masę przelewamy do podłużnej foremki lub do indywidualnych miseczek albo kokilek. Odstawiamy do lodówki na kilka godzin, aż panna cotta zupełnie się zetnie.
Aby nie zwariować z niecierpliwości w czasie oczekiwania na \"ścięcie\", możemy zająć się przygotowaniem sosu. Do rondelka wrzucamy maliny i wlewamy syrop wraz z odrobiną wody i czekamy, aż maliny zaczną mięknąć. Dodajemy szczyptę chilli, które doskonale zaostrzy owocowy sos i nada daniu charakteru. Gdy maliny zmiękną, przecieramy je przez sitko o małych oczkach.
Zastygniętą panna cottę wyjmujemy z foremki. W razie, gdyby stawiała opór, foremkę można na moment zanurzyć w gorącej wodzie. Tniemy w grube plastry, układamy na talerzu i polewamy ciepłym sosem. Niebo w gębie. I zero wyrzutów sumienia.