"Skazani na Shawshank" mają 20 lat!



Dwadzieścia lat temu premierę miał nakręcony przez debiutującego w pełnym metrażu reżysera przydługi film o ciężkim do wymówienia tytule, będący adaptacją nietypowego opowiadania Stephena Kinga, którego głównymi bohaterami byli skazańcy odbywający karę dożywocia w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Mimo mało optymistycznego miejsca akcji oraz wielu brutalnych scen, film ten okazał się wspaniałym obrazem o męskiej przyjaźni, sile ludzkiego ducha oraz wartości płynącej z nadziei. Co więcej, pomimo zniechęcającej frekwencji w kinach "Skazani na Shawshank" Franka Darabonta w trakcie kolejnych lat doczekali się ogromnej nobilitacji, zyskując zarówno wśród widzów, jak i krytyków miano jednego z najlepszych i najbardziej inspirujących filmów wszech czasów.


Casus "Skazanych na Shawshank" jest absolutnie wyjątkowy w historii kina. Gdyby film Darabonta powstał kilka lat wcześniej lub później, nie znajdowałby się dzisiaj na szczytach list prestiżowych czasopism filmowych oraz prywatnych zestawień widzów z całego świata. Mimo siedmiu nominacji do Oscara, w tym w kategorii "Najlepszy Film", kosztujący 25 milionów dolarów obraz zdołał na siebie ledwie zarobić – w regularnej dystrybucji w amerykańskich kinach zebrał jedynie 28 milionów dolarów. Jednakże dzięki krążącym od ucha do ucha pozytywnym opiniom oraz świetnym recenzjom, stał się nieoczekiwanym hitem raczkującego wówczas rynku kaset VHS, zyskując ostatecznie miano najlepiej sprzedającego się filmu 1995 roku. Zanim na półkach sklepów pojawiło się wydanie DVD, które przesądziło ostatecznie o międzynarodowej popularności filmu Darabonta, "Skazani na Shawshank" zdołali dodatkowo zdobyć szturmem amerykańską telewizję. Od jesieni 1994 roku, kiedy to przegrali sromotnie walkę o widza z bardziej atrakcyjnymi z zewnątrz "Forrestem Gumpem" Roberta Zemeckisa i "Pulp Fiction" Quentina Tarantino, "Skazani na Shawshank" zyskali niezliczoną ilość oddanych fanów, odmieniając życie wielu z nich.

Być może w dzisiejszych czasach karmionego internetową żółcią cynizmu i pełnej ironii post-modernistycznej wrażliwości ciężko w to uwierzyć, ale "Skazani na Shawshank" naprawdę pomogli ogromnej ilości osób stanąć na nogi. Przewijający się między słowami i kolejnymi scenami motyw budowania sobie przez ludzi mentalnych więzień i marnotrawienia życia za kratkami własnych ograniczeń i lęków, dotarł do serc i umysłów wielu, którzy potrzebowali pomocy lub po prostu szczerej zachęty. Zarówno Darabont, jak i dwójka głównych aktorów, Tim Robbins i Morgan Freeman, mają w pamięci setki spotkań z ludźmi, którzy wyznawali im, że dzięki ich filmowi przestali pić i zaniedbywać rodziny, "ogarnęli się" życiowo i znaleźli pracę czy też w ekstremalnych przypadkach porzucili myśli samobójcze, by dać sobie jeszcze jedną szansę. "Skazani na Shawshank" nie bez powodu są uznawani za hołd dla klasyki Hollywood, w szczególności dla kina Franka Capry, który w latach 30. i 40. walczył swoimi filmami z cynizmem i tumiwisizmem, inspirując widzów do bycia lepszymi ludźmi (co ciekawe, jego opus magnum, „To wspaniałe życie”, również przepadło w dystrybucji kinowej, by później zyskać miano arcydzieła).

Skazani na Shawshank” nie mieliby szans powstać obecnie w takiej formie. Nie tyle ze względu na pesymizm spowijający dzisiaj znaczną część światowego kina, co hegemonię paranoicznej poprawności politycznej oraz problematyczne założenie wyjściowe. W wersji napisanej przez Darabonta, który dość wiernie trzymał się opowiadania Kinga "Rita Hayworth and Shawshank Redemption", jest to pełna fizycznej i psychicznej przemocy oraz wszędobylskiej korupcji historia poszukiwania człowieczeństwa w miejscu, które w żaden sposób do tego nie nastraja. Przez większość czasu opowieść o Andym Dufresne, bankierze niesłusznie skazanym za zabicie żony i jej kochanka, jest przejmującym dramatem, a nieliczne pozytywne sekwencje (jak picie piwa na dachu czy puszczenie przez głośniki arii z „Wesela Figara” Mozarta) stanowią dla widzów chwile wytchnienia od całego mroku spowijającego fabułę. Dopiero w ostatnim akcie zawiązywane skrupulatnie przez cały czas trwania filmu wątki oraz pointowanie rozwoju charakterologicznego głównych postaci doprowadza do szeregu sekwencji, które zapewniają emocjonalne spełnienie. Ciężko byłoby znaleźć producentów, którzy wyłożyliby takie pieniądze na tego typu opowieść.