Siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1 był przewożony z Grenoble do Lozanny pod fałszywym nazwiskiem. Ci pracownicy francuskiej placówki, którzy mieli okazję zobaczyć "Schumiego", musieli oddać swoje telefony komórkowe - pisze "Blick".
W czasie kilkugodzinnej podróży Schumacher miał być przytomny. Nic nie mówił, a z załogą komunikował się poprzez ruchy głową. Długimi momentami miał otwarte oczy.
Słynny niemiecki kierowca wyścigowy przez ponad pół roku przebywał w szpitalu w Grenoble, dokąd trafił po wypadku, jakiemu uległ w czasie jazdy na nartach we francuskich Alpach. Doznał poważnego urazu głowy i od 29 grudnia przebywał w śpiączce. Kilka dni temu poinformowano, że się wybudził.
Byłego gwiazdora zespołów Ferrari i Mercedes GP czeka jeszcze długa walka o powrót do zdrowia. Jak poinformował rzecznik szpitala w Lozannie Darcy Christen, Schumacher wciąż odzyskuje i traci świadomość, nie jest w stanie mówić, szybko się męczy i potrzebuje dużo odpoczynku.